„Breaking Bad”: Jak Walter White naprawdę dbał o bezpieczeństwo w swoim laboratorium
Kiedy myślisz o Breaking Bad, przed oczami masz pewnie Waltera White’a w czarnym kapeluszu, pustynię Nowego Meksyku i niebieski kolor. Ale jest jeszcze jeden charakterystyczny element - żółty kombinezon ochronny i maska gazowa.
Wbrew pozorom, nie były to tylko rekwizyty filmowe. Twórcy serialu bardzo dbali o realizm - sprzęt, który nosił Walter, to prawdziwe środki ochrony osobistej, używane przez chemików i służby HAZMAT (czyli zespoły zajmujące się niebezpiecznymi substancjami).
Zobaczmy więc, jaką ochronę naprawdę stosował Walter White i dlaczego to miało sens.
1. Żółty kombinezon - ochrona chemika
W większości odcinków widzimy Waltera i Jesse’ego w charakterystycznych żółtych kombinezonach.
Nie były to przypadkowe stroje. To modele bardzo podobne do DuPont Tychem 2000 czy Chemsafe Shield - prawdziwych kombinezonów używanych w laboratoriach i przemyśle chemicznym.
Taki kombinezon chroni ciało przed:
-
rozpryskami kwasów i rozpuszczalników,
-
toksycznymi oparami (w ograniczonym stopniu),
-
drobnymi cząstkami chemikaliów.
Materiał, z którego jest zrobiony (tzw. Tyvek z powłoką ochronną), działa trochę jak nieprzemakalny płaszcz - tylko w wersji dla chemika.
W realnym świecie takie stroje zakładają np. technicy w fabrykach farb, laboratoriach farmaceutycznych czy ratownicy chemiczni.
2. Maska z filtrami - żeby oddychać bez trucizny
Kiedy Walter gotował w kamperze, nosił maskę zakrywającą nos i usta, z dwoma okrągłymi filtro-pochłaniaczami po bokach. Charakterystyczne różowe filtry P100 z „nuisance level organic vapor relief”, czyli dodatkową warstwą węgla aktywnego, która zmniejsza zapachy i śladowe stężenia oparów organicznych. Pasują na bagnet 3M do pół- i pełnotwarzowych masek.
W sezonie pierwszym, możemy zobaczyć półmaski 3M z filtropochłaniaczami. Półmaska zakrywa tylko nos i usta, więc oczy pozostają całkowicie odsłonięte.
Podczas pracy z chemikaliami - zwłaszcza z gazami amoniaku, oparami kwasów czy rozpuszczalnikami organicznymi - opary mogą podrażniać spojówki i błony śluzowe, powodując łzawienie, pieczenie, a nawet uszkodzenia rogówki.
Filtry i pochłaniacze w takich maskach zatrzymują:
-
opary organiczne (czyli np. toksyczne gazy powstające przy reakcji chemicznej),
-
pyły i cząsteczki w powietrzu.
W większości scen z laboratorium Gusa Fringa, Walt nosi pełnotwarzową maskę 3M 6800 - to sprzęt klasy przemysłowej, który chroni zarówno drogi oddechowe, jak i oczy.
Maska jest wykonana z silikonu, ma przezroczystą szybę i otwory na filtry po bokach.
Ciekawostka: maski użyte w serialu były prawdziwymi modelami przemysłowymi, z certyfikatami bezpieczeństwa. Jedna z nich trafiła nawet do muzeum Smithsonian jako oryginalny rekwizyt.
3. Rękawice - niebieskie, ale nie przypadkowe
Te charakterystyczne niebieskie rękawice to nie modowy dodatek, tylko rękawice nitrylowe.
Nitryl to specjalny materiał, który:
-
nie uczula (w przeciwieństwie do lateksu),
-
jest odporny na wiele chemikaliów,
-
nie rozpuszcza się tak łatwo w kontakcie z rozpuszczalnikami.
Dlatego używa się go w laboratoriach, szpitalach i przy pracy z farbami.
4. Gogle i przyłbice - ochrona oczu przed rozbryzgami
W wielu scenach Walter ma też gogle ochronne, a czasem nawet pełną osłonę twarzy.
Chronią one oczy przed:
-
rozbryzgami kwasów,
-
iskrami podczas reakcji,
-
i oparami, które mogą podrażnić oczy.
To typowe okulary laboratoryjne z uszczelką i małymi otworami wentylacyjnymi, które zapobiegają parowaniu, ale nie przepuszczają cieczy.
5. Buty i laboratorium
W profesjonalnym laboratorium (tym zbudowanym przez Gusa Fringa) widzimy, że chemicy noszą też gumowe buty, które powinny być kwasoodporne lub nakładki ochronne, żeby nie ślizgać się ani nie poparzyć nóg w razie rozlania substancji.
Całe pomieszczenie wygląda jak prawdziwe laboratorium chemiczne: są tam wentylacje, wyciągi i specjalne blaty odporne na żrące środki.
To nie przypadek - scenografia została przygotowana po konsultacji z prawdziwymi chemikami.
6. Konsultacje z nauką
Twórcy Breaking Bad nie wymyślali wszystkiego z głowy.
Współpracowali z dr Donną Nelson, profesorką chemii z Uniwersytetu Oklahomy, która dbała o to, by sprzęt, reakcje i terminologia były prawdziwe, ale nie na tyle dokładne, żeby ktoś mógł je powtórzyć.
Dzięki temu serial zyskał opinię jednego z najbardziej realistycznych przedstawień pracy chemika w popkulturze.